Na jachcie „Crystal” żegluję i mieszkam od ośmiu lat. Zaczynałem na Morzu Śródziemnym, by z czasem zapuszczać się w coraz dalsze i bardziej intrygujące zakątki północnego Atlantyku. Plan obecnego rejsu powstał podczas mojej pierwszej transoceanicznej wyprawy na Morze Karaibskie w 2012 r. Odwiedziłem wtedy w ciągu pół roku większość wysp Małych Antyli, Dominikanę, Kubę i Bahamy. Wszystko poszło na tyle sprawnie i tak bardzo mi się spodobało, że naturalnym kolejnym krokiem była wyprawa dookoła świata. Jeszcze zanim wróciłem do Europy, miałem już gotowy plan trzyletniego rejsu ze wschodu na zachód z opłynięciem Przylądka Horn i Przylądka Dobrej Nadziei.
Współczesna żegluga oparta jest na wielowiekowej tradycji morskiej, której elementy przeniknęły z czasem do żeglarstwa, wywierając swoiste piętno na jego etykę i etykietę. Te starannie kultywowane tradycje stały się wyróżnikiem środowiska wtajemniczonych, czyli po prostu współczesnych żeglarzy. Są one także wyrazem szacunku dla dawnych ludzi morza.
Po wypływaniu wielu godzin i mil na małych jachtach doszedłem do wniosku, że czas zasmakować żeglugi na dużym żaglowcu. Wczesnym latem zapisałem się więc na listopadowy rejs na „Zawiszy Czarnym” – szkunerze Związku Harcerstwa Polskiego.
Walory krajobrazowe i wypoczynkowe Majorki są znane. Majorka – zresztą jak pozostałe duże wyspy archipelagu Balearów – jest piękna, słoneczna i łatwo dostępna dzięki tanim liniom latającym z Warszawy bez międzylądowania, przy czym świetnie zorganizowana pod kątem ruchu turystycznego. Można śmiało się pokusić o stwierdzenie, że jest to raj dla turystów.
Szczecińska Camping Marina, obsypana nagrodami turystyczna wizytówka miasta, właśnie weszła w „zakręt śmierci”. Czy z niego bezpiecznie wyjdzie, to zależy od wielu czynników. Dlaczego doszło do konfliktu?