Od powrotu z samotnego rejsu dookoła świata kilka osób, z moją teściową na czele, namawiało mnie z uporem do zebrania w formie książki historyjek, jakie opowiadałem przy różnych okazjach. Nie dawałem się przekonać do tych sugestii. Pisanie to ostatnie zajęcie, do jakiego kiedykolwiek czułem powołanie, chociaż kanwa takiej książki była gotowa jeszcze przed ukończeniem rejsu. Obszerne raporty z każdego etapu wysyłałem bowiem na gorąco do grona przyjaciół i do mojego Jacht Klubu. Były one publikowane także w regionalnym magazynie żeglarskim.
Zebrałem je razem, dopisałem słowo wiążące i wysłałem do kilku osób z prośbą o krytyczną opinię, czy z tego może powstać warta czytania książka.