Są dni, kiedy czas dłuży się nie z powodu braku zdarzeń czy ich błahości, ale dlatego, że jest tak opuchły z gorąca i duchoty, że aż z trudem musi przeciskać się przez wąskie gardło klepsydry. W takich momentach niekiedy wydaje mi się, że nawet uwiązł i zatrzymał się na chwilę w szczelinie pomiędzy tym, co było, a tym, co dopiero się stanie. Dzisiaj na przykład mam wrażenie, już kolejny raz, że fale rozbijające się o dziób przed chwilą wyglądały tak samo i ta właśnie nadbiegająca już kiedyś spotkała się z naszym kadłubem. Déjà vu?
Zacumowanie jachtu wydaje się jedną z najprostszych czynności: wystarczy zamotać linę wokół poleru i gotowe. Owszem, czasem wystarczy zamotać byle co, może to nawet być skuteczne, ale dobrze, prawidłowo i skutecznie cumuje się, wiążąc końcem liny cumowniczy węzeł żeglarski.
Nietypowy projekt związany ze sztuką marynistyczną zainicjowany został w Ustce za sprawą prac absolwentki krakowskiego Instytutu Sztuki – Dagi Dagmary Klisiewicz. Artystka opracowała oryginalną technikę tworzenia obrazów o tematyce morskiej. Powstają one za pomocą maszyny do szycia, a nitka i materiały tekstylne zastępują przy ich tworzeniu farby, ołówek i piórko grafika.
Pośród wielu urządzeń sygnalizacji pirotechnicznej pistolet sygnałowy zajmuje poczesne miejsce. Jest to tradycyjny sprzęt sygnałowy, którego rodowód wywodzi się z wojska i marynarki wojennej.
Armator jachtu staje czasem przed koniecznością odbycia „rejsu” drogami lądowymi. Opiszę to, co warto wiedzieć, jeśli chcesz się zaangażować w to przedsięwzięcie osobiście.